Poprawiłem się na kanapie, patrząc na nią, unosząc brew. Czy ona właśnie wprosiła mi się do domu? Od tak właśnie zostałem poinformowany, że na te kilka dni przenosi się do mnie. A myślałem, że ludzie, których do tej pory brałem za bezpośrednich to dużo. Dopóki nie poznałem dziewczyny obok mnie. Ona naprawdę nie miała za hamowań. Nie, żeby mi to przeszkadzało.
- Wciągu niecałej godziny z szofera awansowałem na chłopaka, a teraz nawet mieszkamy razem? W takim tempie to do piątej będziemy po rozwodzie – rzuciłem podkładając jedną rękę pod kark.
- I to co najmniej po drugim –prychnęła upijając łyk herbaty.
Pokręciłem na nią głową ponownie skupiłem się na lecącym w tle filmie.
- Nie licz, że cokolwiek dostaniesz podczas rozwodu –dodałem poważnym głosem, na co dziewczyna zaśmiała się kopiąc mnie lekko w bok.
Ponownie skupiliśmy się na seansie, gdzie bohaterowie, zatrzasnęli się w piwnicy. Czas mijał na oglądaniu i komentowaniu głupoty bohaterów. Aż seans został przerwany, przez ponowy dzwonek mojego telefonu. Zmarszczyłem brwi, widząc połączenie od mojej siostry. Odebrałem, a słysząc jej pierwsze słowa włączyłem głośno mówiący.
- Dlaczego Rita wydzwania do mnie mówiąc, że cię pojebało do reszty? – Rozległ się zaspany głos Shay. – I że niby jesteś w związku? Ty?
- Chyba powinienem się obrazić – mruknąłem, robiąc jednocześnie minę do dziewczyny. Spojrzałem na nią po czym dodałem. – I dziwne, że to ty nie dowierzasz, skoro ją nawet spotkałaś.
- No przepraszam, ale brzmi absurdalnie – odparła, po czym dopiero po krótkiej przerwie zareagowała na dalszą część. Po pobudce zawsze reagowała z opóźnieniem. – Czekaj czekaj ta laska w twoim mieszkaniu?
- Yhm. Tylko nic na razie nie mów mamie, bo to dość świeża sprawa.
- Człowieku sama w to nie wierzę. Muszę to ogarnąć na pełnym wybudzeniu – sarknęła, po czym dodała, że idzie uczyć się do kolokwium i stwierdziła, że może odezwie się później.
- Zobaczymy czy to kupi – rzuciłem odkładając telefon na stolik.
- Wciągnąłeś się w to kłamstwo – zakpiła, poprawiając sobie poduszki.
- Czego to człowiek nie zrobi dla chwili spokoju – westchnąłem z cierpiętniczą miną, co wywołało rozbawienie Andy.
W pewnym momencie Joker zaczął uderzać mnie w rękę nosem. Moje spojrzenie padło na zegarek, który pokazywał, że lada moment będzie piąta, co oznaczało porę spaceru dla zwierzaków. Podniosłem się z kanapy, przywołując do siebie psy. Luna niechętnie podniosła łeb z dziewczyny idąc do mnie.
- Co jest? – Zapytała rudowłosa, patrząc na mnie.
- Czas spaceru. Zaraz wracamy – rzuciłem zabierając telefon leżący na stoliku.
Kiwnęła głową przekręcając głowę w stronę telewizora. Kiedy wróciłem po szybkiej rundce, a przynajmniej w porównaniu do zwyczajnej długości zastała mnie w mieszkaniu cisza. Udałem się do salonu zastałem śpiącą na kanapie dziewczynę. Wziąłem delikatnie dziewczynę na ręce, która na ten ruch jedynie wymamrotała coś niezrozumiałego, nawet nie otwierając oczu na moment. Zaniosłem ją do sypialni na antresoli. Położyłem dziewczynę na łóżku i nawet nie wiem, w którym momencie obok niej położyła się Luna. Zdecydowanie polubiła dziewczynę, więc darowałem sobie wyganianie jej. Po szybkim ogarnięciu się i zabraniu łap psa, położyłem się czekając kolejne minuty na sen.
***
Po południu odwiozłem Andy na siłownię, upewniając się, że będzie miała jak później wrócić. Później niestety dzień zaczął się sypać coraz bardziej. Kilka średnio udanych spotkań, przytarty samochód i strata butelki całkiem drogiego trunku. Siedziałem w biurze przekładając w miarę sensownie sprawy z następnych dwóch tygodni, kiedy mój dzień postanowił się spieprzyć jeszcze bardziej poprzez przyjście Rity. Ledwie zamknęła drzwi, zaczęła:
- Xavier co ta wczorajsza miała znaczyć. Jakoś ostatnio nie wspomniałeś nic o tym, że jesteś w związku.
- Bo to nie twój interes – powiedziałem nie podnosząc nawet głowy znad blatu. – Powinnaś przyjąć do informacji to, że mam dziewczynę i zakończyć temat.
- Ja wiem, że przed każdą rocznicą zachowujesz się kompletnie jak nie ty – słysząc ten wstęp poderwałem zdenerwowany wzrok na nią, czekając co dalej wymyśli - co więcej bywasz mocno przerażający, bo nie raz wpadasz w istną manię. Często nie panujesz najlepiej nad sobą. Robisz rzeczy, których później żałujesz…
- Jak spanie z tobą… Masz rację, byłaś mi potrzebna tylko do odreagowania, ale w tym roku nie przydasz mi się nawet do tego…
Ból w oczach był jedyną reakcją na moje ostre słowa i złośliwy uśmieszek. Mierzyliśmy się spojrzeniami – ona czystym niedowierzaniem, że takie słowa mogły paść z mojej strony, ja z czystą kpiną. Nie musiałem tak myśleć, ważne, aby ona w je uwierzyła i wyszła z mojego popieprzonego życia puki może. Nawarstwiającą się ciszę przerwało otworzenie się drzwi. W progu stała Andy, która zmierzyła nas wzrokiem, by po chwili wejść pewnie do pomieszczenia. Świetny czas z dołożeniem do gry naszego związku.
- Xavier jest teraz zajęty – warknęła Rita, nie odwracając wzroku ode mnie.
- No co ty nie powiesz – prychnęła rudowłosa, całkowicie ją ignorując, kiedy rzuciła swoje rzeczy na kanapę stojącą pod ścianą. – Zapomniałam kluczy od twojego mieszkania – dodała, zapewne chcąc podenerwować Ritę naszym „związkiem”.
Przerwałem cichą wojnę toczoną z blondynką i zerknąłem na rudowłosą, a wzrok blondynki stojącej przede mną jak strzała również znalazł się na niej. W końcu Rita wiedziała, że nikogo poza niektórymi członkami mojej rodziny, nie wpuszczam do mojego mieszkania. Widziałem jak łączy kropki. Andy podeszła do mnie, rozsiadając się wygodnie na moich kolanach. Objąłem ją ramieniem, lokując dłoń na jej udzie.
- A więc to jest ta twoja dziewczyna – rzuciła ponownie wpatrując się mi prosto w oczy.
- Skoro tak cię to ciekawi. A i owszem – powiedziałem poważnym tonem.
Andy?