Informacje

Blog Town of Colorado został otwarty dnia 24.10.2021 roku o godzinie 20:00
Stan Bloga: 13
Kobiety: 9
Mężczyźni: 4

Archiwum

Statystyka

Popularne posty

Od Xaviera cd Andy

||

 Złapałem telefon, wciągnąłem buty i wziąłem kurtkę z wieszaka. Doskonale widziałem kogo zwiastuje to pukanie i nic się nie pomyliłem. Nie wiedziałem tylko, co ją tu sprowadziło. Kiedy otworzyłem drzwi zobaczyłem zmachaną twarz mojej siostry. Wyglądało jakby zjawiła się tu w pośpiechu. Szybkim spojrzeniem zmierzyłem ciało szukając wzrokiem jakichkolwiek zadrapań czy uszkodzeń. Rozluźniłem się nie dostrzegając niczego. Zamknąłem drzwi, wciągając skórzaną bluzkę na grzbiet.

- Co jest? Coś w klubie? – Mruknąłem, przeciągając dłonią po twarzy. Starałem się odpędzić zmęczenie, które zmogło ta niewielka drzemka.

- Tak jakby… - Odparła krzyżując ręce na piersi. – W Oscuro znalazła się nasza zguba. Ochroniarz doniósł, że widział tam Castiela. Chyba był z ludźmi Hoovera – dodała ostrożnie, jakby bała się mojej reakcji.

Moją historię z bandą Hoovera w rodzinie znały tylko dwie osoby –Cas i Shaylyn. Tylko dziewczyna wiedziała, że wypadek wcale nie był przypadkowy. Ona znała moje pobudki, rozumiała dlaczego się na to wszystko zdecydowałem. I dlaczego przy niej odczuwam największe wyrzuty sumienia. Bo miałem świadomość, że moje działania doprowadziły ją do tego stanu. A Castiel miał tendencję do wpadania w bagno po uszy. Zaczął zadawać się z tymi ludźmi, kiedy zaczął poszukiwać lepszych prochów. Taki sposobem trafił na mój mały brudny sekret. Wciąż się dziwię, że tego nie rozgłosił mi na złość. Westchnąłem ciężko, grzebiąc po kieszeniach, aby namierzyć kluczyk od samochodu.

- Zostajesz tu i nigdzie się nie ruszasz – rzuciłem do niej, wymijając ją.

Prychnęła rzucając tylko coś pod nosem, o traktowaniu jej jak dziecka, jednak nie wiele zwracałem na nią uwagę mknąc po schodach na dół. Praktycznie przeskakiwałem po dwa stopnie na raz.

***

Wychodząc z za rogu dostrzegłem grupkę złożoną z pięciu osób, wśród których dostrzegłem znajomą czuprynę brata. Ruszyłem szybkim krokiem w jego stronę, zaciskając szczękę. Dym ze spalonych skrętów praktycznie tworzył nad ich głowami chmurę, a zapach alkoholu uderzał z daleka. Jeden z pajaców zauważył mnie i zaalarmował resztę zbiegowiska. Podnieśli szkliste spojrzenia na mnie, rzucając jakieś uwagi. Nie zważając na nich uwagi i zaczepki stanąłem przed Castielem.

- Masz dwie minuty na zapakowanie swojego zarozumiałego zada do samochodu – rzuciłem poważnym tonem.

Ciemnowłosy skrzywił się, po chwili przywołując na twarz krzywy uśmieszek. Z dala biła od niego tak irytująca arogancja, która doprowadzała mnie szewskiej pasji. Złapałem go za ramię ciągnąc w stronę wyjścia z uliczki. Cas zaczął się ze mną szarpać, a jego towarzysze w napadzie zjednoczenia postanowili pomóc koledze, próbując mnie odciągnąć od niego. Po chwili pięść jednego z nich wylądowała pod moimi żebrami. Skrzywiłem się zginając się od siły ciosu, popychając jednocześnie brata na ścianę. Miałem przewagę nad nimi, będąc trzeźwym, więc po krótkiej szamotaninie i paru ciosach, ponownie chwyciłem Casa za ramię. Ten w przypływie odwagi odwrócił się do mnie waląc mnie pięścią pod oko. W odwecie wymierzyłem mu szybki cios w żołądek, od którego go nieco zamroczyło.

- Nie wystarczył ci mój „przykład”? I to, że sam wpieprzyłem się w bagno? – Warknąłem na niego.

- Wsadź sobie umoralnianie – wypluł z siebie, nie walcząc dłużej ze mną.

***

Wziąłem głęboki oddech zanim wszedłem do mieszkania, uspokajając się. Przynajmniej zewnętrznie, ponieważ w środku szalał dziki ogień. Miałem nadzieję, że chociaż szybko się wypali, gdyż zmęczenie dawało mi mocno w kość. Od progu przywitał mnie zdziwiony wzrok siostry wbity w Andy. No cóż, nie był naturalny widok kogoś obcego w moim mieszkaniu. W sumie to nawet rodzina tu nie zaglądała. Shay podeszła do mnie, podczas gdy rudowłosa rozsiadła się wygodnie na kanapie. Już po chwili obok niej rozwaliła się Luna.

- Nie wiedziałam, że teraz zapraszasz laski na jedną noc do siebie. Od kiedy wpuszczasz swoje przygodówki do „Sanktuarium Sary”? – Mruknęła złośliwie do mnie, kiedy stanęła na tyle daleko, że dziewczyna nie słyszała jej słów..

- Nawet nie zaczynaj Shay – warknąłem.

- Co się stało? – Zapytała wskazując kwitnącego siniaka pod moim okiem.

- Naszemu braciszkowi pogorszyły się maniery – rzuciłem lekceważąco. Spojrzała na mnie wyczekująco chcąc dowiedzieć się jak rozwinęła się sytacja. – Odwiozłem go do Alana, nic mu nie będzie. Teraz niech on go pilnuje, aby nie wpadł w kłopoty.

Kiwnęła głową, przyjmując informację. Ruszyłem do salonu wymijając ją.

- Znając wychowanie mojego rodzeństwa, zakładam, że nie przedstawiła się. Andy poznaj Shay, która czasem nawet pojawia się w pracy w Oscuro – rzuciłem. – A teraz grzecznie zabierze swój tyłek do siebie. Odwieźć cię – zapytałem ciemnowłosej.

- Chociaż dałbyś śniadanie.

- Wyprowadzisz psy, to dostaniesz.

Siostra wywróciła oczami przywołując do siebie zwierzaki. Poczekałem aż wyjdzie dopiero odwróciłem się do rudowłosej.

- Mam nadzieję, że zachowała się chociaż znośnie.

- Nie zdążyła się nawet odezwać, ponieważ wstałam moment przed twoim przybyciem.

- Może to i lepiej – parsknąłem. Wszedłem za wyspę kuchenną, opierając ramiona na blacie. – Jakieś życzenia odnośnie śniadania? – Zapytałem, na co wzruszyła ramionami. - To powiedz mi moja droga, co mogę dać, aby cię przypadkiem nie ukatrupić. Poza czekoladą, oczywiście.

 

Andy?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz