Skrzywiłem się przeglądając informacje podesłane przez Aidena. Coś
ewidentnie działo się w okolicach miasta rozpusty i wszystko było
niesamowicie podobne do sytuacji sprzed ośmiu lat w Denver. Zaginięcia w
zwiększonej liczbie, ucieczki młodzieży z domów i znajdywanie ich
niejednokrotnie zaćpanych. Sporo trupów z wypalonym ''X'' za uchem.
Owszem nie jedna grupa tak działa, ale coś czułem, że to może być
powiązane z Hooverem. Owszem na mój osąd mogło wpływać to, że ganiałem
się z nim od prawie sześciu lat i zawsze był przede mną o krok. Po
zawiezieniu Castiela do Alana, znalazłem tamtych wesołków i próbowałem
się czegoś od nich dowiedzieć. Niestety jak na razie twierdzą, że nie
wiedzą gdzie są. Ale spokojnie. Ja mam czas. I jestem cierpliwy.
Zamknąłem
strony słysząc jak ktoś naciska klamkę i wchodzi do środka. Doskonale
wiedziałem, kto ma czelność włazić tu jak do siebie i po braku
towarzyszącego chaosu, wiedziałem, że to nie Shaylyn. Udawałem
niesamowicie pochłoniętego przeglądaniem kosztów przygotowawczych nowego
lokalu, gdy poczułem kobiece dłonie na moich barkach. Przesunęła nimi
powoli w dół, po chwili jednak jakby z czegoś zrezygnowała przeniosła je
ponownie wyżej.
– Ale jesteś spięty – mruknęła mi do ucha, nachylając się na moim krzesłem. – Może coś na to zaradzić?
–
Jak jesteś taka chętna do pomocy, to możesz mi przynieść jeszcze jedną
kawę Rita – mruknąłem znudzonym tonem, ignorując jej niezbyt subtelne
przesłanki.
Prychnęła omijając moje krzesło i zgrabnym ruchem usiadła na blacie mojego biurka.
–
Xavier no, nie powiesz mi, że po tym jednym wyskoku po imprezie Andy,
dalej trwamy w ustaleniu „nigdy więcej spania ze sobą". To marnotrawco.
Wiem, że na związek nie mam co liczyć, wielokrotnie mi mówiłeś, że się w
to ze mną nie będziesz bawił. Jednak możemy się inaczej pobawić –
powiedziała sunąc powoli nogą po mojej nogawce.
– Zabierają tę nogę
bo mi spodnie ubrudzisz – rzuciłem tylko dalej nie podnosząc na nią
spojrzenia. – Już ci powiedziałem, że za bardzo się angażujesz, więc nie
mam zamiaru się z tobą więcej bawić. Alkohol nam namieszał i tylko
dlatego się ze sobą przespaliśmy kropka – kończąc zdanie spojrzałem
prosto na nią, prowadząc krótką walkę na spojrzenia. – W przyszłym
tygodniu jak co roku w tym czasie nie ma mnie dla nikogo – normalny
rytuał w czasie rocznicy wypadku. Znikam na tydzień, by nikt nie
widział, jak źle jest wtedy ze mną. – Kontakt ze mną tylko i wyłączenie
przez Shay ze sprawami naprawdę pilnymi. Po tym tygodniu jadę do Las
Vegas obejrzeć nowy lokal.
– Otwierasz następny – zapytała przyjmując zmianę tematu.
–
Tak. I prawdopodobnie tam się przeniosę. Nic mnie tu nie trzyma, więc
nie widzę powodów, aby tu siedzieć. Po zakończeniu prac w Vegas, Oscuro
wróci pod władze wujka. Wiesz jako pierwsza i zostaje to między nami.
Zapadła
cisza. Przerwał ją dopiero dźwięk przychodzącej wiadomości. Złapałem
telefon i zmarszczyłem brwi widząc wiadomość od Andy, która chciała bym
po nią przyjechał. Nim zdążyłem się zastanowić, przyszła druga
wiadomość, że najwyżej się przejdzie. Wywróciłem oczami wysyłając jej,
że zaraz będę. Nic nie poradzę, że mam wysoko rozwiniętą troskę o
swoich. Szczególnie tych nierozważnych. Podniosłem wzrok na Ritę, która
uważnie mi się przyglądała. Po chwili wykwitł na jej ustach złośliwy
uśmieszek.
– No i wszystko jasne. Masz nową zabaweczkę... Biedna, nie
wie co ją czeka, ale baw się w najlepsze. A ja jeszcze kiedyś cię
dorwę, panie Niedostępny – rzuciła pewnym tonem na co pokręciłem głową.
– Na pewno –rzuciłem podnosząc się i łapiąc kluczyki od samochodu.
Wyszedłem
z biura, puszczając wpierw Ritę. Zszedłem za nią na dół, rzucając po
drodze do barmana, że wychodzę i nie wiem czy jeszcze wrócę,
zastrzegając, że w razie problemów jestem pod telefonem. Wyszedłem na
zimne powietrze Colorado, zaciągając się nim. Szybkim krokiem udałem się
do zaparkowanego niedaleko samochodu. Wsiadając wstukałem do nawigacji
adres, widząc, że to jakieś studio tatuażu. Ruszyłem szybko na miejsce
praktycznie pustymi ulicami Denver. Podjeżdżając, z daleka widziałem
czekającą na mnie rudowłosą, która grzebała w telefonie. Zatrzymałem się
tuż przed nią, odwracając się nieco w jej stronę. Drzwi po mojej prawej
otworzyły się szeroko, wpuszczając do środka zimne powietrze.
– Od
kiedy zostałem twoim szoferem? – Zapytałem, kiedy dziewczyna rozsiadła
się na siedzeniu obok mnie. – Chociaż dobrze płacisz?
– Od kiedy
zasłużyłeś na miano matki kwoki – odpowiedziała uśmiechając się
złośliwie, zapinając pasy. – A co do zapłaty, to przyjmujesz gotówkę czy
w naturze?
Mój wzrok przyciągnął opatrunek na ręce dziewczyny.
Przesunąłem spojrzeniem po odkrytych fragmentach skóry, gdzie od czasu
do czasu wystawały fragmenty opatrunku.
– To jeszcze przez moment ci
pomatkuję i zapytam, co to jest? – W moim lekkim tonie zabrzmiała
powaga, na którą wywróciła oczami.
– Dbanie o prządek w interesach. Zapewne znasz to – rzuciła beztrosko.
Pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno sam często odbywałem takie rozmowy jak ta. Tylko raczej to ja byłem na miejscu Andy.
– Odstawić cię do domu, czy dziś też okupujesz moje łóżko?
–
Twoje łóżko jest zdecydowanie ciekawszą propozycją – powiedziała
przygryzając wargę, powodując tym jednocześnie skupienie mojej uwagi na
jej seksownych ustach.
Oh, oczywiście, że jest ciekawszą propozycją,
tylko czy musisz mnie prowokować diablico? Już wczoraj wiedziałem, że
spanie z nią w jednym łóżku skończy się dla mnie źle. Bo było jakieś
tysiąc powodów dlaczego był to kiepski pomysł i to, że jestem jej szefem
umieściłbym na szarym końcu. A jednak ten podałem. Bo reszta była
materiałem dla terapeuty, a nie dziewczyny, z którą łączy mnie znajomość
oparta na własnych walkach z popapranym światem przestępczym. Jednak
jakaś wewnętrzna potrzeba, chciała iść w te słowne przepychanki.
–
Przyznaj, że ciekawszą czyni ją towarzystwo – odpowiedziałem, opierając
jedną rękę nonszalancko o kierownicę i pochyliłem się nieco w jej
stronę, wchodząc w jej grę.
– Oczywiście – potwierdziła nachylając się nie co w moją stronę. – Luna jest świetnym towarzystwem.
– Auć, cóż za szpilka – rzuciłem prostując się i włączyłem się do ruchu. – Niżej od własnego psa. Brutalnie.
Dziewczyna zaczęła bawić się radiem, szukając czegoś co dałoby się słuchać.
- Komu nakopałaś w salonie tatuażu? – Zapytałem rzucając jej krótkie spojrzenie.
- Nikomu. To moja druga praca.
-
Czy ja właśnie się dowiaduję, że zdradzasz swojego wspaniałego
pracodawcę? Nie ładnie diablico, nie ładnie. Chyba mu poskarżę.
Dziewczyna walnęła mnie w ramię, pokazując mi język.
Andy?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz