Odwaga Rity została dzisiejszego
wieczoru wyczerpana. Stwierdziła, że horrory nie zrobiły na niej żadnego
wrażenia, ale potrzebuje poduszki, bo bez tego wyobraźnia nie da jej
zasnąć. Takim sposobem znalazłem się obok niej, w palcach obracając
odzyskany łańcuszek, gdy jak zwykle sen nie chciał nadejść. Podniosłem
się z łóżka, zerkając na zegarek, który wskazywał parę minut po drugiej,
ściągając ramię Rity ze swojej klatki piersiowej Spała w najlepsze, nie
zwracając na nic uwagi. Wyszedłem z pokoju udając się prosto do kuchni
po kawę. Gdy szedłem przez dom usłyszałem dzwonienie do drwi, a po
chwili ujrzałem Andy, przywołującą mnie do siebie. Podszedłem do niej
zaintrygowany.
- Możesz otworzyć drzwi i zwyczajnie
go przegonić – powiedziała delikatnie mnie popychając w stronę drzwi
wejściowych. Ustawiła się za mną, a po chwili poczułem jej palce
zaciskające się na materiale mojej koszulki. Było to dość nie
spodziewane, biorąc pod uwagę to, jak pewną siebie postawę utrzymywała
na co dzień. Położyłem dłoń na klamce, naciskając ją i otworzyłem szybko
drzwi. Stał za nimi jakiś koleś, chcący za wszelką cenę porozmawiać z
Andy. Gdy rozległ się jego głos, poczułem jak ręce dziewczyny oplatają
się wokół mojego pasa. Jednocześnie poczułem całe jej napięcie,
alarmujące mnie, że coś jest nie tak. Po twardej babce, która nawet nie
pisnęła, gdy zszywałem jej dłoń, nie został nawet najmniejszy ślad.
Udało mi się nie zareagować zaskoczeniem na gest dziewczyny, zachowując
zimne wyrachowanie patrząc na niego. Mężczyzna próbował przekonać ją do
rozmowy, aż w pewnym momencie wyciągnął dłoń muskając zaledwie jej rękę.
Shangri-la szybko odwinęła dłonie z mojego pasa, uciekając w głąb domu.
Mężczyzna chciał ruszyć za nią jednak moje ciało zagrodziło mu
przejście.
- Spiep*zaj stąd –warknąłem do niego. – Ona nie chce z tobą gadać.
- A ja nie chcę rozmawiać z tobą, a z nią, więc suń się – odpowiedział, próbując mnie odsunąć.
Złapałem
go za ramię wypychając przed dom. Przez moment szarpał się ze mną,
jednak w końcu odpuścił i ruszył w stronę wyjścia z posesji. Wróciłem
wolnym krokiem do domu, zamykając za sobą drzwi, zakluczając je, na
wypadek, gdyby tamten nieproszony gość postanowił jednak wrócić.
Ruszyłem wolnym krokiem do kuchni, w której słyszałem lekki hałas. Z
jednej strony chciałem się dowiedzieć, o co chodziło w tej dziwnej dla
mnie sytuacji. Z drugiej natomiast, nie miałem zamiaru na nią naciskać.
Zostawiłem decyzję jej. Jeśli będzie chciała oczywiście o tym pogadać.
Oparłem się o szafki, przyglądając się dziewczynie siedzącej
naprzeciwko. Wyglądało na to, że równowaga rudowłosej powróciła do
normy. Powróciła twardo stąpająca po świecie dziewczyna, z niezachwianą
pewnością siebie. Nie mogłem wyczuć czy jest to tylko zgrabna maska, czy
gra pozorów. Spojrzała na mnie jedząc lizaka.
-
Dzięki. Jeśli ponownie się pojawi, odstrzelę mu ten parszywy łeb. -
powiedziała tak jakby nigdy nic. - Za niedługo reszta wstanie i będziesz
mógł wrócić do baru. – dodała.
Podniosła się z
blatu ruszając do wyjścia z kuchni, jednak szybko zastąpiłem jej drogę.
Zatrzymała się przede mną, unosząc głowę aby spojrzeć mi w twarz. Przez
moment po prostu prowadziliśmy bezsłowny pojedynek. Westchnąłem
wywracając oczami na jej hardą postawę.
- To ten moment, gdzie mówię ci o wszystkim co mnie dręczy? – Sarknęła patrząc na mnie, unosząc brew.
-
Do niczego nie będę cię przymuszał. Nie musisz mi się spowiadać, nawet
tego nie oczekuję, ale moje samcze zapędy muszą mieć pewność, że
wszystko gra... Tylko bez ściem. Bo wiem, twarde kobiety radzą sobie
same, moim że nie zawsze muszą.
Utrzymywała
niewzruszoną postawę, patrząc na mnie hardo tymi swoimi ślicznymi
oczętami. Złapała za patyczek lizaka, wyciągając go powoli z ust.
Zaplotłem ręce na klatce piersiowej zachowując nieustępliwą postawę.
Wywróciła oczami przyjmując postawę podobną do mojej.
- Bez ściem? – Zapytała w końcu, nieco łagodniejąc. – Już jest dobrze.
-
Okej, jeśli tak twierdzisz, to zapewne tak jest – powiedziałem
wzruszając lekko ramionami. – Ale jeśli będziesz chciała pogadać to wal
jak w dym. Z autopsji wiem, że walka z demonami przeszłości bywa
wyczerpująca.
Szturchnęła mnie w ramię, jednocześnie kiwając głową, potwierdzając przyjęcie informacji do siebie.
- A teraz przepuścisz mnie? Muszę opłacić zamówienie – Zapytała unosząc brew.
-
Niech ci będzie, smoczyco – powiedział zgarniając jej ze skroni,
zabłąkany z jej jednego koka, pasmo. Przepuściłem ją do wyjścia z
kuchni. - A ja będę się zbierał.
Andy?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz