Informacje

Blog Town of Colorado został otwarty dnia 24.10.2021 roku o godzinie 20:00
Stan Bloga: 13
Kobiety: 9
Mężczyźni: 4

Archiwum

Statystyka

Popularne posty

Od Argiro cd Miley

||
Nigdy nie przepadałam z Stanami Zjednoczonymi. I dlatego nie jestem w stanie powiedzieć, jak prawie trzy lata temu wylądowałam tu na studiach. Zawsze pytała się mnie o to większość rodziny, a jedyne, co ja byłam w stanie odpowiedzieć, to "nie wiem". I jestem pewna, że gdyby nie mój brat i Evander, nie byłabym w stanie się tu odnaleźć. 
Ale idąc przez River North kompletnie się nad tym nie zastanawiałam. Przyglądając się każdej pojawiającej się hali i galerii i rozmawiając przez telefon niemal zapomniałam, że obok mnie idzie dość spory kucyk, będący w rzeczywistości psem. Jakie to miałam szczęście, że choć Evander jest psem strasznie przeze mnie rozpieszczonym, to jednocześnie bardzo posłusznym. Podenco szedł cały czas przy mojej nodze i pozwolił sobie na przyspieszenie kroku dopiero w momencie gdy zauważył, że chowam telefon do bordowej torebki. Chłopak też się ze mną trochę męczył — w końcu ile można słuchać, jak właścicielka kłóci się z rodzicami o dokładną datę przyjazdu na święta. To temat przez ostatnie miesiące ciągle przeze mnie powtarzany, ale nie chciałam, żebym tak jak w zeszłym roku przyjechała akurat, gdy moi rodzice są na innej wyspie. Na szczęście wtedy problem bardzo szybko się rozwiązał, bo przyjęła mnie sąsiadka, a Pandora i Sergio wrócili po paru godzinach, ale kto wie, jak byłoby następnym razem? Którego, dzięki ciągłemu powtarzaniu tematu, miało nie być. Po całym dniu łażenia po mieście i załatwiania moich spraw i pupil i ja mieliśmy dość łażenia, więc chcieliśmy jak najszybciej dojść do domu — tym bardziej że było już ciemno. Dlatego też moment, w którym wreszcie dotarłam do kamienicy, w której mieściło się nasze mieszkanie, wydawał się zbawieniem. Gdy tylko weszłam do środka odpięłam smycz Evandera, który szybko położył się na swoim posłaniu, a ja zdjęłam buty, sprawdziłam stan misek psa i położyłam się na kanapie, po paru minutach nieświadomie zapadając w sen.
Po jakichś dwóch, a może trzech godzinach, leniwie podniosłam powieki i uświadomiłam sobie, co się właśnie stało. Cicho westchnęłam i bardzo, ale to bardzo powoli wstałam i odnalazłam wzrokiem zegar, którego wskazówki wskazywały godzinę 21:47. 
- Trochę nam się pospało. - Stwierdziłam, wstając i powoli i wdrapując się po drabinie na antresolę, by wziąć piżamę. Bo co innego mogłam jeszcze zrobić o tej godzinie, jak nie umyć się i zrobić coś totalnie nieproduktywnego?
Wzięłam dość długi prysznic i przebrałam się w szarą, luźną piżamę. Choć w Denver nawet jesienią było dość ciepło, to nie dość, że lubiłam spać przy otwartym oknie, to jeszcze bywały sytuacje awaryjne, gdy Evander musiał wyjść na dwór — a wtedy nie chciało mi się w nocy przebierać. Do godziny pierwszej nie robiłam nic ciekawego, prócz wyjścia z psem na chwilę na zewnątrz i porozmawianie z pewnym pijanym sąsiadem, a po wejściu i ułożeniu się w łóżku szybko, naprawdę szybko zasnęłam.
 
Choć była sobota, to miałam dość dużo do roboty — dlatego nastawiłam budzik na godzinę 8:00 i, o dziwo, o tej właśnie porze się obudziłam i parę minut później wstałam. Wzięłam szybki prysznic, wymyłam zęby i zajęłam się przegrzebywaniem szuflad w poszukiwaniu czegoś ciekawego do ubrania — ta część zajmowała mi rano najwięcej czasu. Koniec końców zdecydowałam się na dżinsy z podwiniętą do kostki nogawką, granatową bluzę i tego samego koloru płaszcz, a do tego różowe conversy i delikatny makijaż. Tym razem uznałam, że nie ma sensu brać ze sobą mojej małej miłości. Wzięłam ją na parę minut na dwór, by się załatwiła, a później zamknęłam ją w mieszkaniu i ruszyłam w stronę innej kamienicy, w której mieszkał Eros — czyli mój szanowny, idiotycznie nazwany braciszek. A jako że bardzo chciałam przejąć rolę budzika i obudzić go mocnym waleniem w drzwi, szłam bardzo energicznie, ze słuchawkami w uszach, kompletnie nie zwracając uwagi na ludzi wokół mnie. I, właśnie przez ten błąd, mocno się z kimś zderzyłam, zauważyłam kawę na chodniku, a później podniosłam wzrok na osobę, której to napój wylądował tam, gdzie zdecydowanie nie powinien. Tą osobą była kobieta, parę centymetrów ode mnie niższa, o kruczoczarnych, zdecydowanie robiących wrażenie, włosach. No, jej reakcja na to zderzenie zdecydowanie nie była pozytywna. 
- O matko, strasznie cię przepraszam...- Wydusiłam. - Kompletnie cię nie zauważy...
- Nie ma sprawy, ale rozlałaś mi kawę. - Powiedziała dość chłodnym głosem, przenosząc wzrok na chodnik, a następnie z powrotem na mnie.
Uniosłam brwi, dość zdziwiona jej reakcją. No bo czy wina nie leżała też po jej stronie?
- Ty też chyba niezbyt uważałaś na to, co się dzieje wokół ciebie. - Widząc niezmieniający się wyraz twarzy młodej kobiety, westchnęłam. - Odkupię ci tę kawę, jeśli tak bardzo ci na niej zależy.
Miley?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz