Informacje

Blog Town of Colorado został otwarty dnia 24.10.2021 roku o godzinie 20:00
Stan Bloga: 13
Kobiety: 9
Mężczyźni: 4

Archiwum

Statystyka

Popularne posty

Od Rachel cd Annabell

||
Wpadłam najpierw do domu rodzinnego, gdyż chciałam, by Andy mi w czymś pomogła. Drobny remont odbywał się w moim apartamencie, dlatego też chciałam ją prosić o pomoc. Ta to się zna na wszystkim i wie co wybrać, by pasowało odpowiedniej osobie. Potem pojawiła się rozmowa przez kamerkę z tatą i Airyn. Smutek mamy i zakupy. Może wtedy coś się wybierze. Odnalazłam dwie pasujące do mnie sukienki. Gdy nie wiedziała, czy mam jakąś wybrać. Siostra zaproponowała obie, gdyż to "prezent od ojca". Po części to prawda.
W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Musiałam skoczyć do apartamentowca oraz pogadać z ekipą. Był tam przyjaciel mojej byłej dziewczyny, dlatego też wiedziałam, że można na nich liczyć. Przekazałam mamie, że muszę się urwać.
Wróciłam po niecałej godzinie do apartamentu, pogadałam z ekipą, ustaliłam co i jak. Pilnowaniem zajęła się gosposia, która ma wiele talentów, oraz nie tak łatwo jest okraść ją albo jej gospodarzy. Coś w swoim rodzaju pomoc domowa oraz ochrona w jednym. Zazwyczaj są przysyłani przez rodziców, gdyż jak to ujęli. "Ich dzieci muszą być bezpieczne". Akurat, gdy jadłam przygotowany obiad, zadzwoniła do mnie znajoma z River and Roads. Dokładniej to właścicielka. Chce zorganizować przyjęcie, okazja to spotkanie po latach starszych roczników. Często pojawiali się zarówno na kampusie, jak i w kawiarni. W sumie to było to takie miejsce, gdzie miło było spędzać czas. Należę do tego grona, gdyż przeskoczyłam kilka klas. Do kawiarni zjawiałam się, by móc coś narysować, albo też zwyczajnie zaprzyjaźnić się z osoby, które tam pracowały. Z takich osób to jedynie szefowa pozostała, a reszta świeżynki. Niektórzy się po przeprowadzali, inni wyjechali, albo założyli rodzinę. Airyn nawet się tam czasem pomaga, gdy brakuje im rąk do pracy, albo też starają się rozprowadzić nowy towar. Airyn ma to do siebie, że komunikuje się, z dowolną osobą. Do tego wszystkiego jej śliczna twarz przyciąga chłopaków, przez co jej więcej klientów, a gdy brakuje rąk do pracy, to pojawią się wolontariusze.
***
Gdy się wstępnie ogarnęłam i nieco na wygimnastykowałam się z tymi niesfornymi kosmykami, już miałam wychodzić z mieszkanka, jednakże przed tym jeszcze musiałam odebrać. Okazało się, że po drodze mam skoczyć do galerii oddać musiałam jeden z obrazów. Miał zostać ukończony miesiąc temu, ale się to przeciągnęło, gdyż nie wiedziałam jak go skończyć. Nie przemawiał do mnie, więc miałam lekki dylemat.
Tuż przed wyjściem zajrzałam do uporządkowanego schowka z obrazami. Był swego rodzaju katalogiem, z obrazami. Wybrałam ten, co był zapakowany. Karteczka, która była na nim przyczepiona, dawała mi doskonałe zrozumienie.
"Rachel, twój talent nie zna granic — chociaż mówiące obrazy to bywa dziwaczne. To dzieło miało zostać oddane miesiąc temu, jednakże dopiero kilka dni temu zostało ukończone”.
Notka idealna od mojej osoby. Często rodzeństwo dawało mi takie komplementy albo też ciekawostki, które przychodziły im na myśl o mojej osobie.
Wyszłam po kwadransie i udałam się autem do galerii sztuki. Porzuciłam jedynie obraz, wejściem dla personelu. Gdyż wolałam się nie ujawniać. Valentine, nigdy się nie pokazał publicznie. Są jednakże osoby, które znają moją tożsamość i należą do elity, która pomaga ludziom w zakupie mych dzieł. Przed wejściem czekała jedna z moich wspólniczek. Można ją tak nazwać, gdyż zajmuje się zarówno sprzedażą, jak i formalnościami, a ja zajmuje się wszystkim innym. Zjawiam się czasem, by przejść się po galerii, posłuchać co ludzie mają do powiedzenia.
***
W kawiarni, byłam po niecałej godzinie. Zaparkowałam. Dawne czasy, pamiętam nie tak dawno, te często tu witałam. Lepiej znajdowałam się w kawiarni niż na kampusie. Zamknęłam samochód, gdy z niego wysiadłam. Schowałam kluczyki do plecaka i ruszyłam do środka ciepłego i przytulnego wnętrza kawiarenki. Mało osób dziś było. Dlatego też skierowałam się do jednej z pracownic.
- Poprosisz szefową. Powiedź, że przyszła Rachel. - powiedziałam do dziewczyny. Usiadłam sobie przy jednym ze stolików i zamówiłam deser lodowy, po nim lepiej mi się myśli. Oczywiście mogłam zamówić też do picia, ale lepiej nacieszę się lodami. Musiałam jedynie poczekać na znajomą. Dobre, że pamiętałam, by wspomnieć swoje imię. Inna dziewczyna. Ładna blondynka przyniosła mi zamówione lody. Na plakietce miała swoje imię napisane. Annabell, naprawdę ładne imię.
- Studiujesz malarstwo Annabell? - spytałam dziewczyny.
- Skąd o tym wiesz? - dopytała dziewczyna. Ruchem dłoń wskazałam krzesło przed sobą.
- Pachniesz farbami. Twoje dłonie, oczy i aura. Mówi, że to, co robisz, jest zamiłowaniem, które zostało przekazane, przez kogoś ci bliskiego. Poza tym twoje ubranie ma drobne plamki po farbach. - wyjaśniłam po krotce. Jeśli chodzi o malarstwo, wiem dużo na ten temat. - Wybacz, tak się rozgadałam, że nawet się nie przedstawiłam. Rachel.. - akurat, gdy miałam podać nazwisko, wpadła szefowa tego też miejsca. Wstałam i ją uścisnęłam.
- Widzę, że poznałaś Annabell. Annabell to jest Rachel Shangri-la. - przedstawiła mnie.
- Właśnie miałam jej się przedstawić, ale wpadłaś już huragan. - zaśmiałam się na własne słowa.
- Jest ktoś, kto ma takie samo nazwisko i tu pracuje. - rzekła Ann.
- To moja młodsza siostra. - odpowiedziałam, by nie było jakiegoś dziwnego spojrzenia. Ponownie usiadłam. Szefowa nie pozwoliła odejść Ann. Po czym zwróciła się do nas obu. Ja w tym czasie zajmowałam się zajadaniem smakołyków, nim się rozpuszczą.
- Masz dla was zadanie. - rzekła.
Annabell?

 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz