- Andy. Wyłaź z łóżka. - zawołała starsza siostra. Wróciła do domu na trochę. Odwróciłam się na drugi bok, wymamrotałam coś pod nosem, ponownie zapadłam w sen.
- Andy. Andy. Andy. - słowo za słowem, imię za imieniem. Mój młodszy brat wypowiadał precyzyjnie moje imię. Naprawdę nie wiem, czego oni chcą. Otworzyłam oczy, by spojrzeć na dzieciaka.
- Co chcesz Teel? - spytałam lekko poirytowana. To nic nowego, ale jednak coś musiało być na rzeczy.
- Masz dziś pracę. Miałaś też pomóc Rachel oraz wybrać się z mamą na zakupy. Jednakże jak na razie chcą, żebyś zeszła na dół. - powiedział chłopak. Ruszył do szafy, by wyciągnąć mi jakiejś ubrania. Gdyż to, co miałam na sobie, było z poprzedniej imprezy.
- Dobra już idę. Daj mi pięć minut i będę gotowa. - wymamrotałam i leniwie ruszyłam się z łóżka. Skierowałam się do łazienki. Ogarnięcie się w niej pomogło mi się rozbudzić. Udało mi się nałożyć lekki makijaż. Spięłam włosy, by było mi wygodniej. Po wyjściu z łazienki zamknęłam drzwi od pokoju, by móc się ubrać. Najwyraźniej brat zaczął ponownie pukać i wołać moje imię, by mnie pogonić. W miarę udało mi się ogarnąć. Założyłam kapcie i wyszłam z pokoju. Wraz z młodszym bratem mogłam udać się do salonu, w którym odbywała się zacięta dyskusja. Najwyraźniej się właśnie kończyła. Była ona przeprowadzana przez kamerkę, z ojcem i Airyn. Pomachałam siostrze, gdy mnie zobaczyła. Po czym oparłam się o kolumnę, by móc posłuchać tego, co mają do powiedzenia.
Oczywiście jak zwykle oberwało mi się, za wrócenie pijanej oraz naćpanej do domu. Do tego nie byłam sama, ktoś mnie przywiózł. Innego dnia miałam poobijane dłonie. Nie tylko mnie się oberwało. Zarówno Rachel, Airyn, jak i Teelowi. Naprawdę nie wiem, czego ci rodzice oczekują od nas. Przecież się staramy, ale najwyraźniej urywające się telefony, do tego kolejne wydane pieniądze, były nie tym głównym problemem, jaki mieli rodzice. Chodziło o nich, nie o nas. Abby tęskniła za swoim mężem, który ciężko pracuje i brakuje mu czasu dla rodziny. Abby starała się też odnaleźć jakoś w życiu. Gdyż jej poprzednie hobby poszło w zupełnie innym kierunku.
- Tato nie martw się o mamę. Pójdę z nią na zakupy. Mam twoją kartę, także wynagrodzisz mam swoją nieobecność prezentami. - odezwałam się i przytuliłam się do mamy. Chciałam ją wesprzeć, akurat to pomogło. Chociaż tyle dobrego.
Widziałam uśmiech taty, tak jakby dziękował, ale tego nie powiedział. Rachel i Teel ruszyli do jadalni na śniadanie. Czułam głód. Jednakże te moje uczulenia, potrafiły być straszne. Niby mogłam brać leki, ale po nich nie czuje się zbyt dobrze. Dlatego też ja miałam inne śniadanie od reszty. Choć wolałabym jeść normalnie, ale co mogę zrobić.
***
Spacerowałam po galerii handlowej z mamą i rodzeństwem. Oczywiście jak to ja, od sklepu do sklepu przechodziłam. Szukałam czegoś odpowiedniego. Starsza siostra miała dylemat między sukienkami. Jedna była szara, a druga granatowa. Szara miała siateczki na ramionach, za to granatowa dziury przy zakończeniu.
- Skoro nie wiesz, które wybrać. Weź obie. To prezent od taty. - powiedziałam i przypomniałam dziewczynie. Wahała się przez dobry moment, ale w końcu przełknęła to i zaczęła robić zakupy. Starała się znaleźć to, co będzie używać, a nie jak ja albo Airyn rzucimy w kąt i po roku znajdziemy ciuch, który i tak zostanie przerobiony. Miałam właśnie spytać siostry, w czym mam jej pomóc, ale zniknęła.
- Rachel coś wypadło, musiała już iść. - odezwała się Abby.
- Idźcie na lody, ja sobie jeszcze poznajduje skarby i dołączę do was. Jeśli nie pojawię się po godzinie, to zadzwońcie. - odezwałam się i ruszyłam się do sklepu z butami. Skoro już i tak tu jestem, mogę odebrać wcześniej zamówione buty. Widziałam też, że pojawiła się jakaś nowa kolekcja. Część moich toreb wzięła mama i brat, dlatego wolne dłonie mogłam przeznaczyć na przymierzanie i oglądanie. Cały dzień mogłabym przeznaczyć na zakupy. Jednakże tym razem nie mogę. Dochodził do tego jeszcze obiad, chwila odpoczynku. Potem musiałam udać się do klubu, godzinę przed swoją zmianom, by ogarnąć na zapleczu w towarzystwie koleżanki. Dlatego im dłużej jestem zajęta, tym szybciej czas zlatuje.
Mama zadzwoniła po godzinie albo i dwóch. Powiedziała, gdzie są i że mam do nich dołączyć. Zapłaciłam za wszystko i po głębokim westchnięciu udałam się do restauracji, która była gdzieś piętro wyżej. Odnalazłam ich niemalże po wejściu do wnętrza. Nie przyglądałam się, jednak zapach owoców morza sprawiał, że robiłam się głodna. Przynajmniej po nich czuje się dobrze. Rozmawiali, przerwali jedynie na chwilę, po czym mogłam się przysłuchiwać jak brat, opowiadał jakąś historię z jego wyjazdu do Korei. Torby znajdowały się z boku, okazało się, że jest ich znacznie więcej niż wcześniej. Nie mogłam sobie odpuścić markowej kurtka we fluorescencyjnej barwie. Puchata ciepła i do tego puchowy kaptur. Musiałam ją kupić. Inaczej pewnie bym ześwirowała i żałowała.
Poczułam się bardziej żywa, gdy Abby zaczęła się uśmiechać. Wysłałam tacie jej zdjęcia, by on także się uśmiechnął i pożałował, że go nie ma. Po drodze pewnie już nigdzie nie zajedziemy, gdyż do młodego ma wpaść przyjaciółka, a mama chce się zająć swoim nowym hobby. Ostatnio dawała lekcje jogi, jednak teraz już nie jestem taka pewna, co to może być.
***
Gdy dotarłam do domu, miałam czas by poukładać zakupione ubrania, dodatki oraz buty w odpowiednie miejsca. Musiałam także się odświeżyć i przygotować na nocną zmianę do pracy. Musiałam też pamiętać, że mam się zjawić godzinę przed. Czas leciał, a ja byłam w połowie drogi, jaką było umycie siebie i włosów. Wysuszenie ich trwało nieco dłużej. Jednakże udało mi się to wykonać. Do tego biżuteria, odpowiednie ubrania oraz makijaż. Musiałam się przyszykować, gdyż ładnie wyglądać zawsze trzeba. Gdy wkładałam buty, akurat wyświetliło mi się powiadomienie w telefonie. Podwózka się pojawiła. Zawsze mogłam swoim autem jechać, jednakże lepiej dmuchać na zimno. Telefon schowałam do kieszeni krótkich spodenek, po czym wyszłam gotowa z pokoju. Zeszłam po schodach i się wymeldowałam.
W drodze do pracy dziewczyna zaczęła opowiadać to, co ostatnio nie zdążyła. Jej historie są śmieszne i trochę dziwne, ale miło przynajmniej można spędzić ten czas tuż przed pracą.
Zaparkowała po kwadransie, a gdy weszliśmy wejściem dla personelu, wówczas mogłam wraz z nią udać się na zaplecze i zrobić to, co miałyśmy. Dziewczyna wyciągnęła mnie na papierosa, by choć na chwilę sobie odsapnąć. Akurat, gdy wychodziliśmy, jakiś typ zaczepił niebieskowłosą. Zwyczajne słowa nic nie skutkowały, więc trzeba było przejść do rękoczynów. Musiał zostać powalony, gdyż innej opcji nie było.
- Idź po ochronę albo szefa. Tylko migiem. - rzekłam do dziewczyny, by ją pogonić.
Xavier ?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz