Informacje

Blog Town of Colorado został otwarty dnia 24.10.2021 roku o godzinie 20:00
Stan Bloga: 13
Kobiety: 9
Mężczyźni: 4

Archiwum

Statystyka

Popularne posty

Od Xaviera cd Andy

||

Po kilku minutach dojechaliśmy pod jakąś restaurację. Niezbyt zwracałem uwagę, gdzie mnie zabrała tkwiąc we własnych myślach. W końcu dość sporo informacji przekazała mi dziś dziewczyna. W życiu bym się nie spodziewał, że dziewczyna przeszła aż tyle. I być może trochę żałowałem, że nie dałem jej uiścić jej pożądanej zemsty. W końcu dążyłem do własnej i wiem, że byłbym wściekły gdyby ktoś mi przeszkodził. Moje spojrzenie wylądowało na rudowłosej idącej obok. Nie wyglądała całe szczęście jakby miała się na mnie w złości rzucić za powstrzymanie jej przed zabójstwem tego gnoja.
Weszliśmy do budynku, w którym zajęliśmy miejsce jak najbardziej oddalone od wszystkich, skąd jednak wciąż mieliśmy dobry widok na miasto. Zamówiliśmy coś do zjedzenia, a ja domówiłem jeszcze whisky, stwierdzając, że alkohol pomoże nieco to wszystko przetrawić. Dziewczyna ze względu na to, że prowadzi poprzestała na bezalkoholowym napoju. Siedziałem wpatrując się w panoramę miasta, zastanawiając się od czego zacząć.
- Co ci się tam kotłuje? - Przerwała ciszę panującą między nami.
Przeniosłem spojrzenie na Andy napotykając jej wzrok. Wpatrywała się we mnie z widocznym oczekiwaniem. Przekręciłem głowę, wzdychając ciężko, nie urywając jednak kontaktu wzrokowego z nią.
- Próbuję sobie ułożyć to, co dziś usłyszałem... -powiedziałem powoli, uważnie ważąc słowa.
- Tylko nie próbuj teraz się nade mną litować -wywróciła zirytowana oczami. -Nie powiedziałam ci tego, abyś teraz obchodził się ze mną jak z jajkiem.
- Nigdy w życiu -zapewniłem ją od razu. -Nie wyglądasz na osobę, która chociaż tolerowałaby tak podejście. I nie uważam, że musiałbym cię traktować z wyważoną ostrożnością. Jedyne co powinienem robić, to podziwiać cię. Podziwiam cię. Tyle przeżyłaś i jakoś znalazłaś w sobie siłę, aby się podnieść. A przynajmniej sprawiać takie wrażenie.
Andy siedziała przede mną rozważając to co ode mnie usłyszała, patrząc jak ja wcześniej na panoramę. Po chwili podniosła głowę, patrząc na mnie spod rzęs.
- A nie uważasz, że byłam naiwna, kiedy zaufałam jemu?
- Jestem ostatnią osobą, która może cię oceniać za głupie posunięcia, aby ocalić rodzinę -powiedziałem upijając łyk whisky. - Sam zrobiłem niezłą głupotę z... dziesięć lat temu, która nie daje mi spokoju do dziś.
Spojrzała na mnie zaintrygowana unosząc brew. Poprawiała się na siedzisku, opierając łokcie na blacie, a na dłoniach oparła głowę. Rozsiadła się oczekując wyjaśnień. Wywróciłem oczami, wiedząc jednocześnie, że nie mam powodów aby jej właściwie nie powiedzieć.
- To stąd znasz Aidena i Hana? Pomagając ci posprzątać głupotę?
- Od pięciu lat próbuję dorwać jednego gościa, ale... Jakby zniknął z powierzchni ziemi. Nikt go nie wiedział, nikt o nim nie słyszał. Chłopaki robią wszystko, aby go dorwać, ale nie idzie nam to najlepiej. Co go namierzymy to znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Czasem mam wrażenie, jakbym próbował złapać cień.
Przerwałem mówienie, kiedy pojawiła się obok nas kelnerka z zamówieniem. Odczekaliśmy, aż odejdzie dopiero dziewczyna podjęła temat.
- W duże bagno się wpakowałeś? – Zapytała po chwili.
- W to z tych większych. Mój ojciec prowadzi międzynarodową firmę, zajmującą się zabezpieczeniami informatycznymi. Wszystko było super dopóki... nie zaczął zaglądać do kieliszka i podjął parę beznadziejnych inwestycji. Zaczął zaciągać długi  i ogólnie mocno obciążać rodzinny budżet. Więc postanowiłem pomóc... Grzecznym chłopcem nie byłem, więc miałem różnych znajomych, którzy skontaktowali mnie z odpowiednim człowiekiem. Zaczęło się w miarę spokojnie, narkotyki, wyłudzenia... Potem zaczęło się rozkręcać i nim się obejrzałem siedziałem w głębokim gównie,, jednocześnie studiując prawo, co się nieco wykurczało. Chociaż oni widzieli w tym plus, mieli by papugę w razie potrzeby. A ja stwierdziłem, że mnie to przestaje bawić. Ojciec wyciągnięty z długów, wrócił na prostą, ja miałem swoją wystarczająco do życia pensję barmana i udziały w klubie wuja i chciałem po prostu żyć spokojnie z kobietą, którą kocham... Głupie myślenie, że jak będę z nimi na czysto, to od tak pozwolą mi to zostawić. Także to jest dopiero naiwne myślenie. A jeszcze głupsze było to, że myślałem że mogę z nimi wygrać... Owszem udało mi się wyjść z tamtego bagna, paląc mosty... Jednak demony przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Pięć lat temu przypomniał o sobie niesamowicie mocno… -wziąłem głębszy wdech, mimowolnie, gładząc różę na mojej ręce. -Moja ówczesna dziewczyna i moje siostry Shay i Rose miały jechać szukać sukienek na imprezę. Według oficjalnego raportu wjechał w nie kierowca, który uciekł z miejsca wypadku, którego nie można ustalić, ponieważ samochód został skradziony z wypożyczalni samochodowej. A to, że zostały przecięte hamulce, nikogo nie zastanowiło… Wszystko nie trzymało się kupy w tym raporcie, ale nikogo to nie obchodziło. Nie żyją dwie osoby i wiem, że tylko przeze mnie, bo niecałą godzinę przed wypadkiem znalazłem w skrzynce kartkę z napisanym prostym przekazem, „kondolencje”. Także raczej bagno z tych głębszych…
Siedziałem moment w zamyśleniu wpatrując się niewidzącym wzrokiem w talerz. Z letargu wyrwało mnie lekkie muśnięcie palcy na mojej zaciśniętej pięści. Podniosłem wzrok na dziewczynę uśmiechając się do niej lekko.
- Dobra, koniec smentów, bierzemy się za jedzenie i lekkie tematy.

***
Jeszcze przez jakiś czas siedzieliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym, po prostu spędzając razem dobrze czas. Kiedy nadszedł czas powrotu, dziewczyna stała się jakby markotna. Nic dziwnego po tym czego się dziś o niej dowiedziałem. W końcu gość, przez którego przeszła piekło znał jej adres, a zawsze istniało zagrożenie, że zwiał chłopakom. W mojej głowie narodził się pomysł, którego realizacja wymagała złamania moich osobistych zasad. W końcu nikogo, poza rodziną, nie wpuszczałem do swojego mieszkania. Obserwując jednak Andy, podjąłem decyzję.
- Jak chcesz możesz przenocować u mnie – powiedziałem w końcu, obserwując reakcje dziewczyny. – Wiem, że masz za sobą nie łatwy dzień, a zapewne nie chcesz niepokoić rodziny, że coś się dziej, więc uważam to będzie dobre rozwiązanie.
Dziewczyna rozważyła w końcu moją propozycję i przystała na nią. Podałem jej adres i wsiedliśmy na jej czarny motor ruszając ulicami miasta. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Zaprowadziłem ją do odpowiedniego budynku i zaprowadziłem na ostatnie siódme piętro, oczywiście schodami bo ciągle nie znaleźli kogoś, kto uruchomiłby niedziałającą od tygodnia windę. Od progu przywitało nas ujadanie psów, które nieco przygasło gdy mnie zobaczyły. Zaraz ich spojrzeniu  ukazała się sylwetka naszego gościa, które wznowiło złowrogie warczenie.
Suficiente de eso! – Rzuciłem władczym tonem, co poskutkowało natychmiastowym milczeniem. Luna rozluźniła się, ale Joker pozostawał czujny. – Spokojnie, nie rzucą się na ciebie – dodałem do dziewczyny zamykając za nią drzwi, po czym zająłem się grzebaniem w szafce przy drzwiach, szukając smyczy psów. Obejrzałem się na dziewczynę, która stała na środku korytarza przyglądając się wiszącym tam zdjęciom, aż jej wzrok padł na jedyne nie robione przeze mnie. Przedstawiało mnie i Sarę na tle szczytu Denali, na którym obejmowałem ją w pasie całując w skroń, a dziewczyna śmiała się w najlepsze z dawno zapomnianego żartu.
- Kto to? – Zapytała przenosząc wzrok na mnie.
– To ona zginęła w tamtym wypadku… Sara –powiedziałem suchym tonem, po czym wróciłem do szafki, z której wyciągnąłem smycze i położyłem na wierzchu. - Rozgość się. Jeśli chcesz się odświeżyć to łazienka jest tu na wprost. Czyste ręczniki są w szafce, a na pralce leżą moje czyste ciuchy jakbyś chciała się wykąpać –powiedziałem wskazując drzwi. – W razie gdybyś chciała coś do picia, czy cokolwiek innego, to bez krępacji grzeb po szafkach. Ja zaraz przygotuję cię łóżko na antresoli, sam przeniosę się na kanapę, tylko wyprowadzę sierściuchy.

Andy?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz