Informacje

Blog Town of Colorado został otwarty dnia 24.10.2021 roku o godzinie 20:00
Stan Bloga: 13
Kobiety: 9
Mężczyźni: 4

Archiwum

Statystyka

Popularne posty

Od Andy cd Xavier

||
Zachichotałam na jego zachowanie, gdyż to było zwyczajnie słodkie. Pogłaskałam chłopaka po głowie i wróciłam do środka. Ciepło od razu mnie przywitała. Jednakże rozbite szkło zaalarmowało, że coś się wydarzyło. Zjawiłam się akurat, by oberwać szkłem w rękę. Daisy była na tyle pijana, że paplała coś o Mii. Coś albo kogoś jej ukradła. Westchnęłam i zadzwoniłam po jej brata, by się zjawił i ja zabrał. Do tego Scott i Rita mieli pomóc się jej przewietrzyć. Ja zaczęłam sprzątać szkło, Mia mi pomogła. Wyrzuciłam je do śmieci. Zmartwione miny, nikomu nie pomogą.
- Wszystko w porządku, bawcie się dalej. Zaraz wrócę. - powiedziałam, by ich chociaż trochę uspokoić. Weszłam do łazienki na parterze, by móc ją w świetle opatrzeć. Opłukałam wodą, przyszykowałam sobie wszystko, po czym, gdy miałam już wyciągać szkło, ale w drzwiach zjawił się Xavier. Wywróciłam oczy i podałam mu pesetę, by pomógł, skoro się rwie.
- Kto ci to zrobił? - spytał, zerkał na mnie, to na ranę. Po kolei wyciągał kawałki szkła.
- Daisy za dużo wypiła i jej odbiło. Chociaż Mia też mogła maczać w tym palce. Teraz zdezynfekuj, zaszyj i możesz też nałożyć opatrunek, ale nie musisz. Nic wielkiego. - powiedziałam. Chwila ciszy pozostała między nami, gdy Xavier zajął się szyciem. Mimo drobnych ukuć i nieprzyjemnego uczucia nic takiego się nie działo. Gdyż wielokrotnie mnie zszywali po licznych upadkach, zderzeniach albo i kulach. Miałam wiele na swoim karku, dlatego też musiałam pozostać silna, gdyż słabości nie są dla mnie z moim charakterem. Po udanym zabiegu wyszliśmy z łazienki. Skierowałam się do drzwi, by zobaczyć czy brat Daisy się pojawił. Już ją zabrał. Chyba nie wszystko się potoczyło, tak jak to planowałam. Chciałam huczną imprezę z połową miasta, dużo lepszą niż w klubach. Jednakże przez pogodę nie pyknęło, do tego połowa ludzi zrezygnowała. Kilka osób wróciło do domu. Inni jednak zaczęli oglądać to coraz straszniejsze filmy. Śmiesznie się patrzyło, jak wystraszeni goście rozsypują popcorn i straszą się nawzajem. Oparłam się o filar i patrzyłam na nich.
- Najwyraźniej nie tego oczekiwałaś. - usłyszałam męski ton głosu obok siebie.
- Nawet jeśli to i tak świetnie można się bawić w tak drobnym towarzystwie. Chociaż ty, chyba nie jesteś zadowolony, że tu tkwisz. Rita. - powiedziałam najpierw do mężczyzny, po czym zawołałam dziewczynę. Wymownie na nią spojrzałam i skierowałam się na kanapę.
- No dzięki za przypomnienie. - fuknęła, nie była zła. Jednakże wiedziała, że po oddaniu jego własności Xavier może wrócić do domu.
Zanim jednak usiadłam, skierowałam się do kuchni, by zrobić sobie drinka, na tyle mocnego, że będzie mnie trzymać. Gdyż raczej dziś nie zasnę. Oczywiście szoferzy, będą mogli odwieźć gości do ich domów. Nie rozgłaszam tego, że kąpie się w wannie pełnej forsy, ale po tym domu widać coś innego.
- To dom twoich rodziców? - spytała Mia. Kilka osób także słuchało, gdy już usiadłam na kanapie.
- To dom moich adopcyjnych rodziców. Mieszkam tu wraz z dwójką rodzeństwa. Jeśli chcecie już wiedzieć. - powiedziałam ze spokojem. Naprawdę nie ukrywałam tego. Nasze nazwiska się różniły. Nie tylko, chociaż i tak byśmy na nikogo ich nie wymienili.
- Opowiesz, co się stało z twoimi biologicznymi rodzicami. - odezwał się jakiś chłopak. Film leciał w tle, a moja życie ich ciekawiło. Nie ukrywam tego specjalnie jakoś, gdyż w większości ludzie o tym wiedzą.
- Zwiali. Moim biologiczni rodzice zwiali, zostawiając czwórkę dzieci. Dawaliśmy radę jakoś żyć. Moja siostra i ja pracowałyśmy, byśmy mogli przetrwać. Rachel starała się trzymać nas razem, by nas nie rozdzielono. Po roku może dwóch znaleźli nam rodzinę, która przygarnęła całą czwórkę i wychowała, jak swoje rozpieszczając nas. - opowiedziałam w skrócie. Oczywiście pojawiły się pytania oraz kilka wspierających i współczujących słów. To było naprawdę słodkie. Jednakże, gdy usłyszeliśmy grzmot. Przez chwile światło się wahało. Mój młodszy brat zbiegł z piętra i zawitał w salonie.
- Andy. - spojrzałam na blondyna, mimo że w salonie było trochę ciemno. Drobne światełka świeciły przy niektórych meblach. Wstałam, by usłyszeć, co brat ma dopowiedzenia, po czym wróciłam do reszty.
- Mamy i dobrą i złą wiadomość, którą chcecie najpierw usłyszeć? - spytałam zgromadzonych. Chwilowe szepty.
- Najpierw zła. Dobre pozostaje się na końcu. - odezwała się Mia.
- Zła jest taka, że kilka drzew się zawaliło na drodze, a przez pogodę będzie trzeba czekać do jutrzejszego popołudnia. Dobra jest taka, że albo możecie tu zostać, przenocować i oglądać przez całą noc maraton horrorów. Zawsze też mogę pokazać wam basen i tam się przenieść. - powiedziałam. Mój brat jedynie wywrócił oczami i wrócił do swojego pokoju.
- Wracam do domu. - odezwało się kilka osób. Może mój uśmiech był nieco za upiorny, ale skierowałam się z nimi do drzwi. Gdy tylko je otworzyłam, niemalże natychmiast się wycofali i wrócili. Zamknęłam drzwi i wróciłam do salonu.
- Po lewej są pokoje dla gości. - powiedziałam i wróciłam do kuchni zrobić sobie coś do picia. Gorąca czekolada, o tej porze jest najlepsza. - Ktoś chętny na czekoladę? - spytałam. Oczywiście ja nie mogę, no, chyba że wcześniej zażyje kilka tabletek. Wzięłam je, dlatego też teraz mi bez różnicy.
- Przypadkiem czekolada ci nie szkodzi? - spytał chłopak, zabierając mi kubek z gorąca czekolada.
- Wzięłam lęki, parę godzin wcześniej i będzie dobrze. W razie czegoś w kieszeni mam strzykawkę. Bez zmartwień mamo. - powiedziałam i wzięłam od niego kubek, choć niechętnie mi go oddał. Pociągnęłam go na kanapę, podałam mu szklankę z lodem i whisky.
Sama usiadłam w fotelu i wzięłam kolejną miskę chrupek. Zaczynał się nowy horror. Domek w środku lasu, wycieczka. Można by było coś takiego zorganizować.
- Jak myślicie, kto z was pierwszy, by zginął w takim miejscu? - padło pytanie z moich ust. Czasem moje pomysły i pytania brzmi głupio, ale tak już bywa.
- Pewnie ja. Taka głupia blondyna, która naiwnie pójdzie tam, gdzie oczywiście czyha niebezpieczeństwo. - odezwała się Mia.
- Jednak ty Mia nie jesteś blondynką. - odezwała się Rita.
- Utożsamiam się z tą biedną naiwniaczką. - rzekła Mia.
- Skoro chcecie, to któregoś weekendu możemy skoczyć do domku letniskowego moich rodziców. Znajduje się on w środku lasu. Sporo atrakcji jest tam, chociaż lepiej nie przechadzać się nocą po strasznym lesie. - zaproponowałam. Była to zwyczajnie luźna dyskusja i propozycja. Na temat filmu, który akurat leciał. W sumie to chciałam tam wpaść, gdyż gdy pojawią się rodzice, już nie będzie można robić sobie schadzek do mojego domu. Niektórzy zwyczajnie szli spać, inni wciąż rozmawiali i oglądali. Ja w zupełności dzięki czekoladzie nie miałam ochoty spać. Dlatego, gdy zostałam sama, zaczęłam sprzątać. Gdy to uprzątnęłam. Wzięłam sobie nowe przekąski i wróciłam na kanapę, by oglądać kolejne filmy.
***
Około drugiej, ktoś wstał i ruszył leniwie do kuchni po coś do picia. Kawa już była, herbata także, woda i tabletki. Wszystko, gdyby ktoś potrzebował. Ja za to pod kocem siedziałam na kanapie i oglądałam tym razem serial na laptopie. Wygodniej mi było, gdyż mogłam się położyć i sobie oglądać. Poza tym telewizja, by mogła innym przeszkodzić. Za to słuchawki nikomu, liczę się z innymi. Nawet jeśli pokoje są dobrze wyposażone.
Dzwonienie do drzwi mnie dziwiło o tej porze. Wstałam z kanapy i odłożyłam koc obok. Ruszyłam leniwie i gdy spojrzałam przez sowie oko, zamurowało mnie. Tej osoby, nigdy bym się nie spodziewała spotkać. Stałam przy drzwiach i czekałam, aż pójdzie, jednakże starał się ów osobnik otworzyć drzwi. Gdy zjawił się Xavier, mogłam go wykorzystać. Ruchem dłoni, starałam się go przywołać. Gdy był blisko, sama też do niego podeszłam.
- Możesz otworzyć drzwi i zwyczajnie go przegonić. - powiedziałam i delikatnie popchnęłam Xaviera, do drzwi wejściowych. Stanęłam za nim i chwyciłam za jego koszulkę. Naprawdę jestem waleczna, ale ten typek jest strasznym potworem. Nawet policja nie pomaga ani sąd. Xavier otworzył. Sam jego głos spowodował, że oplotłam swoimi rękoma Xaviera wokół pasa. Ten ton powodował u mnie dreszcze i stres. Wiele razy sama chciałam go zabić albo nasłać kogoś na niego, ale to, by nie pomogło. Gdyż wracał. Gdy poczułam zaledwie dotyk jego palca na swojej skórze. Szybko zabrałam ręce i się oddaliłam. Musiałam się ukryć, gdyż zwyczajnie nie potrafiłam znieść. Mimo silnego charakteru, mam kilka demonów, których się boje. Nawet jeśli z nimi zawalczę to one i tak są silniejsze.
Powinnam go zastrzelić, jak miałam okazję. Odetchnęłam po fajce, którą parę minut paliłam. Usiadłam na blacie w kuchni i szukałam jakiegoś jedzenia do zamówienia. Kucharz ma dziś wolne wraz z resztą służby, dlatego też muszę sobie sama poradzić. Po zjawieniu się Xaviera w kuchni wydawał się, jakby mimo wszystko czekał na wyjaśnienia, choć mnie nie zmusza do nich.
Zaczęłam jeść lizaka i spojrzałam na niego. Związałam swoje długie włosy w dwa koki, by było mi wygodniej. Broń została pod poduszką w pokoju. Nie byłam tam nawet. Jednakże miałam chwilę nocy na wzięcie prysznica oraz przebranie się, więc zajrzałam do garderoby obok mojego pokoju.
- Dzięki. Jeśli ponownie się pojawi, odstrzelę mu ten parszywy łeb. - powiedziałam tak jakby nigdy nic. - Za niedługo reszta wstanie i będziesz mógł wrócić do baru. - dodałam. Zeszłam z blatu i wzięłam telefon, by opłacić dostawcę jedzenia. Jednakże Xavier zastawił mi drogę.

Xavier?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz