Informacje

Blog Town of Colorado został otwarty dnia 24.10.2021 roku o godzinie 20:00
Stan Bloga: 13
Kobiety: 9
Mężczyźni: 4

Archiwum

Statystyka

Popularne posty

Od Juliette

||

- Mógłbyś chociaż raz pomyśleć o kimś innym, niż o sobie! - usłyszałam kolejny krzyk dobiegający z kuchni mieszczącej się na drugim końcu domu, w dodatku na parterze. Gdy już byli razem w domu, nie potrafili nie wchodzić sobie w drogę, a kłótnie stanowiły nieodłączny element tych spotkań. Kiedyś faktycznie się tym przejmowałam. Ze łzami w oczach w środku nocy zbiegałam po schodach do moich kochanych rodzicieli i próbowałam doprowadzić ich do porządku, ci jednak mnie nie słuchali. Powiedziałabym wręcz, że byłam dla nich niewidzialna, a jedynymi osobami, które okazywały mi zainteresowanie, były wysoko opłacane nianie. Z czasem zobojętniałam na ich zachowania, stały się dla mnie normalnością i nieodłącznym elementem życia. Często zastanawiałam się, dlaczego się po prostu nie rozwiodą. 
Trzask.
Dźwięk tłuczonego szkła rozniósł się po całej świeżo wybudowanej fortecy. To także nie było nowością. Oczyma wyobraźni widziałam, jak ojciec ciska jednym z drogocennych porcelanowych talerzy o wyłożoną kamieniem ścianę, a ten rozpada się na milion malutkich kawałków. Dobrze, że mieszkaliśmy w odosobnieniu od reszty miasta, pod samym lasem. W przeciwnym razie na podjeździe już zapewne stałaby policja. Słysząc kolejny krzyk, postanowiłam zejść do nich i upewnić się, że się jeszcze nie pozabijali.
Z trudem wstałam z łóżka, opuściłam pokój i powolnym krokiem zeszłam na parter. Przechodząc do kuchni, ostrożnie stawiałam stopy, aby nie nadepnąć na ostre kawałki rozbitego talerza. Stanęłam w progu, oparłam się o ścianę i spojrzałam na nich z politowaniem. Przez dłuższą chwilę nie zauważali mnie, w pewnym momencie jednak matka odwróciła głowę w moim kierunku i zamarła w bezruchu. Ojciec poszedł w jej ślady.
- Ogarnijcie się, do kurwy. 
Tylko tyle. Nic więcej nie musiałam mówić. Już nie traktowali mnie jak dziecko, z resztą nie byłam nim. Obróciłam się na pięcie i odeszłam, zostawiając ich w tej głuchej ciszy. Wyjrzałam przez jedno z okien i spostrzegłam, że słońce już dawno schowało się za horyzontem i ustąpiło miejsca pięknemu księżycowi i gwiazdom. Stwierdziłam, że spacer o tej porze po mieście będzie bardzo odprężającą aktywnością, pomimo tego, że był środek tygodnia i jutro miałam zajęcia. Założyłam buty i wciągnęłam czarny płaszcz. Wychodząc, trzasnęłam drzwiami w taki sposób, aby na pewno go usłyszeli. 
Droga do centrum miasta od mojego domu była dość długa. Najpierw musiałam przejść przez odcinek leśnej drogi, która prowadziła do głównej szosy już bezpośrednio połączonej z Denver. Ruch o tej porze nie był już tak nasilony, mijał mnie średnio jeden samochód na minutę, a ja byłam na tyle znudzona, że naprawdę przywiązywałam do tego uwagę i prowadziłam w głowie obliczenia. Dzięki temu zajęciu w zadziwiająco krótkim czasie znalazłam się pod restauracją K-Duck, która właśnie się zamykała. Dla mnie nie było to nic straconego, jednak zaczęłam powoli odczuwać stopniowe obniżanie się temperatury i bardzo chętnie bym się gdzieś ogrzała. Spojrzałam na telefon.
20:02. Nieodebrane połączenie od Jocelyn. 
Doprawdy? Rozczarowujecie mnie.
Wcisnęłam urządzenie do kieszeni i ruszyłam przed siebie. Szwędanie się bez celu po ulicach Denver z pewnością możnaby zaliczyć do jednego z moich zainteresowań, a także jednego ze sposobów na uspokojnie i uporządkowanie skołowanych myśli. Chodzenie było skuteczną terapią i remedium na wszelkie zło tego świata. Na fruwające talerze też. 
Z rozmyślań wyrwał mnie niepokojący szelest bezpośrednio za moimi plecami. Musnęłam palcami opakowanie z gazem pieprzowym, gotowa wykorzystać jego moc w każdej chwili. Na razie jednak zdecydowałam się powstrzymać. Przyspieszyłam kroku i skręciłam w kolejną uliczkę, gdzie znajdowało się więcej ludzi. Osoba za mną także przyspieszyła. Tak bardzo skupiłam się na tym, co działo się za mną, że zapomniałam patrzeć uważnie przed siebie. 
Uderzyłam z impetem w plecy jakiegoś biednego przechodnia, który napatoczył mi się pod nogi, a przy okazji potraktowałam kieszeń płaszcza gazem pieprzowym. 
Wspaniale.

Hardin?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz