Na zapleczu było masę roboty, do tego wszystkiego trzeba było uspokoić
dziewczynę. Mia wróciła na salę, by zająć się staniem za barem.
Powtarzałam jej, że sobie poradzę. Jakimś cudem, dała mi swój telefon,
bym zadzwoniła do jej rodzeństwa. Odebrała dziewczyna, wyjaśniłam jej,
co zaszło, oraz by się po nią zjawiła. Po kwadransie pojawiła się ze
starszym bratem. Oddałam im dziewczynę, po czym mogłam wrócić do pracy.
Nie zdawałam sobie sprawy, z tego, że jest tu syf i jest tu tak wiele
pudeł. W międzyczasie zjawiła się dziewczyna, by mi pomóc, oraz wymienić
się na miejsca. Wiedziała co do czego. Dlatego też wzięłam butelki,
które mi dała i zaniosłam do Scotta. Wiedział gdzie je odłożyć oraz co
było mu potrzebne.
Akurat, gdy miałam wracać na zaplecze, zauważyłam
coś z boku. Widziałam jak ktoś, dosypywał coś do drinka jakiegoś młodego
chłopaka. Przypadkowo wytrąciłam mu drinka z rąk. Po czym ochrona
zabrała gnojka. Zwróciłam swoją uwagę na chłopaka, po czym wywróciłam
oczami.
- Tylko mojego brata nie bierz w takie miejsca. - warknęłam.
Możliwe, że się wystraszył, albo jeszcze mój młodszy braciszek się
obrazi, że odstraszyłam potencjalnego kandydata na jego chłopaka. Gdybym
nic nie zrobiła, mogło, by się to kiepsko skończyć.
***
Po pracy,
zastanawiałam się co takiego, miała Mia na myśli, tuż po tym, jak się
minęłyśmy zza zaplecza. Jej słowa były dziwne. Starałam się nie
zaprzątać nimi głowy. Akurat wychodziłam zza zaplecza, kiedy zauważyłam
Xaviera, mojego szefa. Oczywiście poradziłabym sobie z tym typkiem,
jednakże dziewczyna i jej uspokojenie było ważniejsze. Chociaż po
pierwsze to jej wina, a po drugie, po co wchodzi do ciemnej alejki sama,
bez gazu pieprzowego, broni, czy też paralizatora. Naprawdę te
dziewczyny bywają takie głupie.
- O, myślałam, że dziś Scott zamyka –
powiedziałam i poprawiłam torbę na ramieniu. Coś nadal nie dawało mi
spokoju, ale starałam się jednak to zignorować.
- Dziś wszystkim coś
wypada. Mama Mii przeżywa załamanie, a na Scotta czeka wściekła
narzeczona, więc musiał jechać ją uspokoić – powiedział, stając za
kontuarem, po czy zerknął na zegarek. – Ty z resztą też już dawno
powinnaś być w domu. - dodał pokrótce. Czemu mam wrażenie, że prawi jak
jakiś rodzic, albo i siostra. Może przywykłam do tego i dlatego tak mi
się kojarzy.
- Musiałam nieco ogarnąć na zapleczu. - rzekłam
szczerze. Nie było po co się nad tym rozwodzić, gdyż to zwyczajnie nie
miało sensu. Skoro nie pyta, nie będę się wychylać, zresztą wie, jaki
był bałagan i ktoś musiał zrobić porządek.
Pokiwał głową. Zajrzałam
do torebki, by poszukać telefonu. Tak go wrzucałam, ale jakoś nie mogłam
go znaleźć. Chciałam, wiedzieć czemu Mia nic mi nie powiedziała. Pewnie
znowu kogoś znalazła i zapomniała o tym wspomnieć.
-Jesteś
samochodem? – Zapytał w końcu, sprawdzał stan alkoholu i zapisywał
braki. Myślałam, że braki zostały zapisane w notesie na zapleczu.
Możliwe, że powinnam go wziąć i mu dać. Może tam odnajdzie to, czego
brakuje tutaj.
- Nie, przyjechałam z Mią. - odpowiedziałam na zadane
pytanie. W końcu udało mi się znaleźć telefon, ale najwyraźniej to nie
był jedyny problem. Bateria mi padła, choć gdy starałam się go włączyć,
nie chciał. Pamiętałam, że był ładowany, a teraz bez baterii. Naprawdę
nie wiedziałam, co się stało.
- Odwiozę cię, włóczenie się o tej
porze czy chociaż powrót taksówką to średni pomysł. – powiedział i
odwrócił się do mnie. – Powiedzmy, że w nagrodę za właściwą reakcję na
sytuację przed klubem, mogę zaoferować ci drinka. - zaproponował.
Uśmiechnęłam się nieznacznie.
– Tylko czy szef na pewno wie, co się tu robi i co jest właściwie do czego? – Rzuciłam, uważnie lustrując Xaviera.
Zaśmiał
się, kręcąc głową. Najwyraźniej po męczącym dniu przyda mu się chwila
relaksu i śmiechu. Ten dzień był znacznie bardziej rozmaity niż jakiś
inny. Do tego się jeszcze nie skończył.
-No teraz to czuję się
urażony. Wybaczę tylko dlatego, że nie za długo pracujesz i nie
pamiętasz czasów dinozaurów. Co więcej, byłem w tym przynajmniej dobry.
No, chyba że odmawiasz darmowego alkoholu, to biorę kluczyki i odwiozę
cię do domu. - jego ton, był urażony, ale jednocześnie krył się za nim
dobry humor.
- Nie odmówię darmowego drinka. - powiedziałam, po
chwili jednak ponownie musiałam zabrać głos. - Pożyczysz mi swój
telefon. Bateria mi padła, muszę się zameldować, nim rodzice wezwą
policję, że gdzieś mnie porwano. - zaśmiałam się, może to głupie, ale
już tak robili.
- Pewnie. - rzekł i podał mi swój telefon. Zabrał się
za robienie drinka. Odeszłam kawałek. Po wybraniu odpowiedniego numeru i
połączeniu się z rodzicielką mogłam, jej wyjaśnić jak się sprawy mają.
Dobrze, że dała dojść mi do słowa. Wygląda na to, że muszę dostać nowy
telefon, bo z tym jest coś nie tak. Do tego doszła jeszcze jakaś dziwna
wiadomość od niej. Wróciłam w międzyczasie na zaplecze, by wziąć notes,
który został zapisany, przez dziewczynę. Gdy wróciłam do chłopaka.
Oddałam mu telefon oraz ułożyłam notes na blacie.
- Wielkie dzięki,
uratowałeś mi życie. Gdzieś po drodze zdarzył się wypadek, droga jest
nieprzejezdna. Objazd jest trochę dłuższy. - powiedziałam, po chwili
dodałam. - Tu masz rozpiskę tego, co znajduję się na zapleczu. -
Westchnęłam, gdyż ponownie mój telefon nie przeżył. To już piąty w ciągu
miesiąca. Żyje jedynie, gdy noszę go przy sobie. Gdy jest w torebce, to
nie daje rady i umiera.
- Nowa mieszanka, spróbuj. - rzekł i
podsunął mi gotowego drinka. Jego barwa była bordowa. Gdy tylko się
zbliżyłam, poczułam zapach wiśni i cynamonu. Mały jeden drobny łyk.
Poczułam jak lawa, wpływa w moje ciało i się rozchodzi po nim. Kolejne
były podobne, ale mocniejsze.
- Mocny, silny smak. Czuć nutkę wiśni,
cynamonu i czekolady. Czekolady. - powtórzyłam. Sięgnęłam do torebki, po
czym wyjęłam z niej zarówno tabletki, jak i strzykawkę podobną do tych z
insuliną. - Podasz mi wody. - rzekłam. Nawet jeśli wypiłam go, czułam
jak moje uczulenie na czekoladę, zaraz zwali mnie z nóg. Gdy pojawiła
się szklanka z wodą, wzięłam od razu dwie tabletki i je popiłam. Tuż po
nich, wbiłam sobie strzykawkę z płynem. Starałam się trzymać twardo, ale
najwyraźniej było po mnie widać, że raczej nie wygląda to najlepiej. Od
razu uniosłam rękę, po czym się odezwałam. - Nic mi nie jest. Naprawdę
dobry drink. Poczekam na ciebie na zewnątrz. - dodałam od siebie. Tak
szczerze to musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza. Poza tym nikt nie
musi wiedzieć, że mam jakiejś uczulenia. Po tych lekach robię się senna
dlatego też chłodne powietrze mnie rozbudzi.
Gdy udało mi się wyjść,
chłodne powietrze uderzyło we mnie. Orzeźwiło mnie, ale jednocześnie w
dalszym ciągu powodowało senność. Wiedziałam, że ten dzień nie skończę z
gracją i porządkiem. Początek był w miarę znośny, jednakże teraz to już
zwyczajnie, nie mogłam się utrzymać na nogach. Dobrze, że mogłam się
ściany podeprzeć. Szef pojawił się w idealnej sytuacji, gdyż jeszcze
chwila i bym zemdlała, a tak przynajmniej w jego ramionach to się
stanie. Chciałam coś powiedzieć, jednakże nie miałam już sił na nic.
Moje ciało było zbyt ciężkie, to samo powieki. Utraciłam kontakt z
rzeczywistością. Pieprzona alergia i leki skutkowały zmęczeniem oraz
tym, że nawet nie powiedziałam, gdzie mieszkam.
Xavier?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz