Informacje

Blog Town of Colorado został otwarty dnia 24.10.2021 roku o godzinie 20:00
Stan Bloga: 13
Kobiety: 9
Mężczyźni: 4

Archiwum

Statystyka

Popularne posty

Od Andy cd Xavier

||

 Na zapleczu było masę roboty, do tego wszystkiego trzeba było uspokoić dziewczynę. Mia wróciła na salę, by zająć się staniem za barem. Powtarzałam jej, że sobie poradzę. Jakimś cudem, dała mi swój telefon, bym zadzwoniła do jej rodzeństwa. Odebrała dziewczyna, wyjaśniłam jej, co zaszło, oraz by się po nią zjawiła. Po kwadransie pojawiła się ze starszym bratem. Oddałam im dziewczynę, po czym mogłam wrócić do pracy. Nie zdawałam sobie sprawy, z tego, że jest tu syf i jest tu tak wiele pudeł. W międzyczasie zjawiła się dziewczyna, by mi pomóc, oraz wymienić się na miejsca. Wiedziała co do czego. Dlatego też wzięłam butelki, które mi dała i zaniosłam do Scotta. Wiedział gdzie je odłożyć oraz co było mu potrzebne.
Akurat, gdy miałam wracać na zaplecze, zauważyłam coś z boku. Widziałam jak ktoś, dosypywał coś do drinka jakiegoś młodego chłopaka. Przypadkowo wytrąciłam mu drinka z rąk. Po czym ochrona zabrała gnojka. Zwróciłam swoją uwagę na chłopaka, po czym wywróciłam oczami.
- Tylko mojego brata nie bierz w takie miejsca. - warknęłam. Możliwe, że się wystraszył, albo jeszcze mój młodszy braciszek się obrazi, że odstraszyłam potencjalnego kandydata na jego chłopaka. Gdybym nic nie zrobiła, mogło, by się to kiepsko skończyć.

***

Po pracy, zastanawiałam się co takiego, miała Mia na myśli, tuż po tym, jak się minęłyśmy zza zaplecza. Jej słowa były dziwne. Starałam się nie zaprzątać nimi głowy. Akurat wychodziłam zza zaplecza, kiedy zauważyłam Xaviera, mojego szefa. Oczywiście poradziłabym sobie z tym typkiem, jednakże dziewczyna i jej uspokojenie było ważniejsze. Chociaż po pierwsze to jej wina, a po drugie, po co wchodzi do ciemnej alejki sama, bez gazu pieprzowego, broni, czy też paralizatora. Naprawdę te dziewczyny bywają takie głupie.
- O, myślałam, że dziś Scott zamyka – powiedziałam i poprawiłam torbę na ramieniu. Coś nadal nie dawało mi spokoju, ale starałam się jednak to zignorować.
- Dziś wszystkim coś wypada. Mama Mii przeżywa załamanie, a na Scotta czeka wściekła narzeczona, więc musiał jechać ją uspokoić – powiedział, stając za kontuarem, po czy zerknął na zegarek. – Ty z resztą też już dawno powinnaś być w domu. - dodał pokrótce. Czemu mam wrażenie, że prawi jak jakiś rodzic, albo i siostra. Może przywykłam do tego i dlatego tak mi się kojarzy.
- Musiałam nieco ogarnąć na zapleczu. - rzekłam szczerze. Nie było po co się nad tym rozwodzić, gdyż to zwyczajnie nie miało sensu. Skoro nie pyta, nie będę się wychylać, zresztą wie, jaki był bałagan i ktoś musiał zrobić porządek.
Pokiwał głową. Zajrzałam do torebki, by poszukać telefonu. Tak go wrzucałam, ale jakoś nie mogłam go znaleźć. Chciałam, wiedzieć czemu Mia nic mi nie powiedziała. Pewnie znowu kogoś znalazła i zapomniała o tym wspomnieć.
-Jesteś samochodem? – Zapytał w końcu, sprawdzał stan alkoholu i zapisywał braki. Myślałam, że braki zostały zapisane w notesie na zapleczu. Możliwe, że powinnam go wziąć i mu dać. Może tam odnajdzie to, czego brakuje tutaj.
- Nie, przyjechałam z Mią. - odpowiedziałam na zadane pytanie. W końcu udało mi się znaleźć telefon, ale najwyraźniej to nie był jedyny problem. Bateria mi padła, choć gdy starałam się go włączyć, nie chciał. Pamiętałam, że był ładowany, a teraz bez baterii. Naprawdę nie wiedziałam, co się stało.
- Odwiozę cię, włóczenie się o tej porze czy chociaż powrót taksówką to średni pomysł. – powiedział i odwrócił się do mnie. – Powiedzmy, że w nagrodę za właściwą reakcję na sytuację przed klubem, mogę zaoferować ci drinka. - zaproponował. Uśmiechnęłam się nieznacznie.
– Tylko czy szef na pewno wie, co się tu robi i co jest właściwie do czego? – Rzuciłam, uważnie lustrując Xaviera.
Zaśmiał się, kręcąc głową. Najwyraźniej po męczącym dniu przyda mu się chwila relaksu i śmiechu. Ten dzień był znacznie bardziej rozmaity niż jakiś inny. Do tego się jeszcze nie skończył.
-No teraz to czuję się urażony. Wybaczę tylko dlatego, że nie za długo pracujesz i nie pamiętasz czasów dinozaurów. Co więcej, byłem w tym przynajmniej dobry. No, chyba że odmawiasz darmowego alkoholu, to biorę kluczyki i odwiozę cię do domu. - jego ton, był urażony, ale jednocześnie krył się za nim dobry humor.
- Nie odmówię darmowego drinka. - powiedziałam, po chwili jednak ponownie musiałam zabrać głos. - Pożyczysz mi swój telefon. Bateria mi padła, muszę się zameldować, nim rodzice wezwą policję, że gdzieś mnie porwano. - zaśmiałam się, może to głupie, ale już tak robili.
- Pewnie. - rzekł i podał mi swój telefon. Zabrał się za robienie drinka. Odeszłam kawałek. Po wybraniu odpowiedniego numeru i połączeniu się z rodzicielką mogłam, jej wyjaśnić jak się sprawy mają. Dobrze, że dała dojść mi do słowa. Wygląda na to, że muszę dostać nowy telefon, bo z tym jest coś nie tak. Do tego doszła jeszcze jakaś dziwna wiadomość od niej. Wróciłam w międzyczasie na zaplecze, by wziąć notes, który został zapisany, przez dziewczynę. Gdy wróciłam do chłopaka. Oddałam mu telefon oraz ułożyłam notes na blacie.
- Wielkie dzięki, uratowałeś mi życie. Gdzieś po drodze zdarzył się wypadek, droga jest nieprzejezdna. Objazd jest trochę dłuższy. - powiedziałam, po chwili dodałam. - Tu masz rozpiskę tego, co znajduję się na zapleczu. - Westchnęłam, gdyż ponownie mój telefon nie przeżył. To już piąty w ciągu miesiąca. Żyje jedynie, gdy noszę go przy sobie. Gdy jest w torebce, to nie daje rady i umiera.
- Nowa mieszanka, spróbuj. - rzekł i podsunął mi gotowego drinka. Jego barwa była bordowa. Gdy tylko się zbliżyłam, poczułam zapach wiśni i cynamonu. Mały jeden drobny łyk. Poczułam jak lawa, wpływa w moje ciało i się rozchodzi po nim. Kolejne były podobne, ale mocniejsze.
- Mocny, silny smak. Czuć nutkę wiśni, cynamonu i czekolady. Czekolady. - powtórzyłam. Sięgnęłam do torebki, po czym wyjęłam z niej zarówno tabletki, jak i strzykawkę podobną do tych z insuliną. - Podasz mi wody. - rzekłam. Nawet jeśli wypiłam go, czułam jak moje uczulenie na czekoladę, zaraz zwali mnie z nóg. Gdy pojawiła się szklanka z wodą, wzięłam od razu dwie tabletki i je popiłam. Tuż po nich, wbiłam sobie strzykawkę z płynem. Starałam się trzymać twardo, ale najwyraźniej było po mnie widać, że raczej nie wygląda to najlepiej. Od razu uniosłam rękę, po czym się odezwałam. - Nic mi nie jest. Naprawdę dobry drink. Poczekam na ciebie na zewnątrz. - dodałam od siebie. Tak szczerze to musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza. Poza tym nikt nie musi wiedzieć, że mam jakiejś uczulenia. Po tych lekach robię się senna dlatego też chłodne powietrze mnie rozbudzi.
Gdy udało mi się wyjść, chłodne powietrze uderzyło we mnie. Orzeźwiło mnie, ale jednocześnie w dalszym ciągu powodowało senność. Wiedziałam, że ten dzień nie skończę z gracją i porządkiem. Początek był w miarę znośny, jednakże teraz to już zwyczajnie, nie mogłam się utrzymać na nogach. Dobrze, że mogłam się ściany podeprzeć. Szef pojawił się w idealnej sytuacji, gdyż jeszcze chwila i bym zemdlała, a tak przynajmniej w jego ramionach to się stanie. Chciałam coś powiedzieć, jednakże nie miałam już sił na nic. Moje ciało było zbyt ciężkie, to samo powieki. Utraciłam kontakt z rzeczywistością. Pieprzona alergia i leki skutkowały zmęczeniem oraz tym, że nawet nie powiedziałam, gdzie mieszkam.
Xavier?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz